z Victorią Munsey, wiceprzewodniczącą Synodalnej Komisji ds. Diakonii w Ewangelickim Kościele Waldensów, rozmawia Michał Karski
Michał Karski: Jakie są główne pola działalności Diakonii Waldensów?
Victoria Munsey: Jest to działalność bardzo szeroka, rozwijająca się na nowe obszary. W przeszłości Diakonia Waldensów prowadziła domy opieki dla seniorów i osób z niepełnosprawnością czy ośrodki dla dzieci z problemami. Kontynuujemy tę działalność, ale społeczeństwo się zmienia. Zwracamy więc uwagę na to, jak możemy odpowiedzieć na nowe wyzwania. Na przykład w Dolinach Waldensów w północno-zachodnich Włoszech bezrobocie wśród młodzieży w wieku 19–25 lat jest bardzo wysokie…
Na północy? Włochy są zwykle postrzegane tak, że północ jest bogata, a południe biedne.
Rzeczywiście, wskaźnik bezrobocia na południu jest jeszcze wyższy. Ale w całych Włoszech bezrobocie wśród młodych ludzi wynosi ok. 40 proc. W północno-zachodnich Włoszech prowadzimy wiele projektów pomagających młodym ludziom dostać się do świata pracy. Finansujemy na przykład staże młodych ludzi w małych lokalnych przedsiębiorstwach. W ten sposób dajemy im pewien rodzaj szkolenia.
Utworzyliśmy też w jednym z naszych budynków biuro pracy, w którym ekspert pomaga młodym ludziom zrozumieć, jakich szkoleń potrzebują, jak napisać CV, co mówić podczas rozmowy kwalifikacyjnej. To jeden przykład naszych projektów innowacyjnych, które próbują odpowiedzieć na nowe problemy.
A inne przykłady?
Również w Dolinach Waldensów prowadzimy dość mocny i udany program przeciwdziałania przemocy wobec kobiet. Jego nazwa brzmi bardzo emocjonalnie – „Mi fido di te”, czyli „Ufam ci”. Bardzo wiele kobiet jest bitych i wykorzystywanych przez swoich mężów i partnerów. Współcześnie we Włoszech co trzy dni ginie kobieta z rąk swojego męża albo partnera. To straszny problem.
Diakonia Waldensów od czterech lat prowadzi projekt na rzecz wzrostu świadomości na ten temat wśród licealistów. Psycholog, pracownik socjalny, aktorka i dyrektor teatru chodzą do szkół, gdzie pracują z dwiema najstarszymi klasami licealnymi. Mówią o problemie przemocy, wciągają młodzież do rozmawiania o tym. Młodzi ludzie mają okazję zasięgnąć porady, jeśli np. w ich życiu dzieją się złe rzeczy. Sercem tego programu jest to, że każda klasa z tych liceów przygotowuje krótki, 6–7-minutowy film, w którym mierzą się w tematem przemocy domowej. Piszą scenariusz tego filmu, występują w nim i jest to nakręcone. Na koniec roku wszystkie klasy przyjeżdżają do wielkiego teatru w Pinerolo z widownią na 2,5 tys. osób i oglądają te filmy nakręcone przez młodych ludzi. Są bardzo dobrze zrobione, artystycznie. Naprawdę myśleli nad tym, co to znaczy traktować swoją dziewczynę z pogardą czy nieuprzejmie, albo co to znaczy uderzyć ją w twarz.
Ciekawą działalnością są domy dla gości prowadzone przez waldensów. Jedne z nich znajdują się nad morzem, inne w takich miastach, jak Florencja, Rzym czy Wenecja. Podkreślamy, że domy te powiązane są z pracą diakonijną i prowadzimy w nich projekt „Za 1 euro więcej”. Osoby, które się tam zatrzymują, mogą do opłaty za nocleg dodać dowolną sumę, która będzie bezpośrednio przeznaczona na pracę diakonijną – z seniorami, młodymi ludźmi, osobami z niepełnosprawnością etc. Dla gości jest to motywujące i czasem dają dużo więcej niż 1 euro.
To jest mniejsza część tego, co robimy. Mamy też teraz dużo programów pracy z imigrantami, ponieważ Włochy są krajem, do którego dociera pierwsza fali emigracji z północnej Afryki.
Właśnie chciałem zapytać o pomoc imigrantom. Wiem, że Kościół Waldensów współpracuje ze Wspólnotą św. Idziego w sprawie tzw. korytarzy humanitarnych. Jakie są wasze doświadczenia z tym związane?
Projekt został wspólnie przygotowany przez Federację Kościołów Protestanckich i Wspólnotę św. Idziego. Diakonia Waldensów wykonuje dużo praktycznej pracy w tym zakresie. Projekt został wymyślony przez Federację Kościołów Protestanckich i jest całkiem prosty. Chodzi o to, by zapewnić uchodźcom bezpieczny przyjazd do Włoch. Wszyscy widzieliśmy tragedie, wraki statków, ludzi ginących w Morzu Śródziemnym, bitych i wykorzystywanych przez handlarzy ludźmi. Poprosiliśmy włoski rząd, by otworzył w Libanie specjalny ośrodek doradczy, do którego mogą zgłosić się uchodźcy syryjscy – przede wszystkim rodziny z poważnym problemem, np. z dzieckiem chorującym na serce. Te osoby są sprawdzane, załatwiane są formalności. Kiedy zbierze się grupa 50- albo 100-osobowa, ludzie ci są sprawdzeni przez włoski rząd i dostają status uchodźcy. Lecą do Rzymu, gdzie czeka na nich Diakonia Waldensów. Witamy ich, pytamy, jak się mają, zabieramy do małych mieszkań – nie umieszczamy ich w wielkich magazynach czy obozach. Są odwiedzani przez pracowników socjalnych i mediatorów kulturowych ze znajomością języka. Częścią tego programu pomocy jest zawsze kurs językowy oraz informacje na temat kultury. Część Syryjczyków, którzy przyjeżdżają, posiada wysokie umiejętności, jest po studiach. Robimy wszystko, co możemy, by pomóc im wejść na rynek pracy. Ale też angażujemy lokalne społeczności kościelne, aby pomogły tym ludziom dobrze poczuć się w nowym domu.
Kościół Waldensów we Włoszech jest oczywiście bardzo mały w porównaniu do Kościoła Rzymskokatolickiego. Jaka jest sytuacja Diakonii Waldensów w społeczeństwie? Czy jest dostrzegana? Jaka jest jej reputacja?
Jest coraz bardziej dostrzegana przez ludzi, dużo bardziej niż 20 czy 10 lat temu. Mamy we Włoszech coś takiego, co się nazywa otto per mille. Każdy włoski podatnik może przeznaczyć 0,8 proc. swojego podatku dla Kościoła Rzymskokatolickiego, Kościoła Waldensów, innych podmiotów albo – jak całą resztę – dla państwa. Mimo że Kościół Waldensów liczy z metodystami mniej niż 30 tys. osób, to otrzymał tę część podatku od 600 tys. włoskich podatników.
Zatem wielu ludzi niebędących waldensami chce wspierać wasz Kościół.
Zgadza się.
Czy oni wspierają Kościół czy Diakonię?
Dobre pytanie. To są fundusze przeznaczone tylko na działalność diakonijną. Z otto per mille ani jedno euro nie idzie na pensje pastorów, remonty kościołów czy plebanii. Wszystkie pieniądze z tego tytułu wspierają albo programy socjalne, albo kulturalne. Co roku publikujemy kompletny raport, w którym pokazujemy, na co poszło każde euro.
Wraz z dwiema innymi przedstawicielkami Diakonii Waldensów odwiedziła Pani kilka placówek diakonijnych w Polsce. Jakie są Pani wrażenia po tej wizycie?
Byłam pod wielkim wrażeniem! Było wspaniale. Wanda Falk wykonała fenomenalną pracę, by pokazać nam nie tylko różne obszary, ale też różne rodzaje diakonii – od tradycyjnej pracy diakonis, które prowadzą proste życie, co jest również częścią naszej historii, po innowacyjne sposoby pracy z młodzieżą w diecezjach. W Katowicach byłam pod wrażeniem pracy z dziećmi z problemami.
Mieliśmy ciekawą dyskusję na temat profesjonalizmu w diakonii i jego wagi. Powiedziałam, że profesjonalizm jest bardzo ważny, zatrudniamy ludzi o wysokich kwalifikacjach, ale to nie wystarczy. Nie można dopuścić do tego, by diakonia stała się jak biznes albo organizacja pozarządowa. Chcemy mieć profesjonalistów, którzy będą pomagać ludziom najlepiej jak się da. Ale diakonia daje też świadectwo Panu. Jest to robione w kazaniach pastorów, w nabożeństwach, ale też w pracy diakonów, wolontariuszy czy pracowników diakonijnych, pomagających innym ludziom.
Czy w polskiej pracy diakonijnej znalazła Pani jakieś inspiracje dla działalności Diakonii Waldensów?
Na pewno inspirująca jest wasza praca z młodymi ludźmi. Podobała mi się też praca z dziećmi. Byłam bardzo zainteresowana wyjazdami wypoczynkowymi, które Wanda Falk organizowała dla osób z niepełnosprawnością. My również prowadzimy ośrodki dla takich osób.
Był też jeden element, który moim zdaniem jest ważny dla chrześcijan i dla ludzi w ogóle. Wszędzie, gdzie byłyśmy podczas naszego pobytu Polsce, widziałyśmy ludzi, którzy byli wobec nas bezpośredni, uśmiechali się, witali nas z radością, widzieli nas jako swoje siostry. I to jest bardzo dobry początek do tego, by móc pracować razem – zarówno w wymiarze międzynarodowym, jak i we współpracy pracowników diakonijnych z ludźmi, którzy starają się służyć. Ta życzliwość polskiej Diakonii bardzo ujęła mnie i moje koleżanki. Jedna z nich powiedziała: „Wszyscy mówią, że Włosi są tacy gościnni. Ale wydaje mi się, że w Polsce widziałam jeszcze więcej gościnności”. Spotykałyśmy się z otwartością, życzliwością, akceptacją.
A co mogłoby być inspirujące w działalności Diakonii Waldensów dla Diakonii Polskiej?
Jedną z takich rzeczy jest odwiedzanie przez ludzi z Diakonii osób starszych w ich domach i oferowanie im wszelkiej pomocy. Przeznaczamy na to sporo funduszy. Dostarczamy proste rzeczy, jak np. gorące posiłki. Przekazujemy też fundusze na wizyty pracowników socjalnych, pedicure dla osób starszych i inną pomoc.
To, co jest pożądane we współczesnej Europie, to przejście przez etapy opieki nad seniorami. Pierwszy: starsza osoba mieszka w swoim domu, może pójść do ośrodka dziennego pobytu i wrócić do domu. Kolejny krok, który Skandynawowie robią bardzo dobrze, a my to właśnie zaczynamy, to mieszkania dla osób starszych, które są tam doglądane. W końcu, gdy będą już mocno starsze, przenoszą się do domu opieki.