Zagrożenie związane z COVID-19 i wynikające z niego ograniczenia w życiu społecznym utrudniają codzienne funkcjonowanie placówek pomocowych. Ośrodki diakonijne w Mikołajkach i Ukcie w czasie pandemii wprowadziły szereg procedur bezpieczeństwa, jednocześnie dalej udzielają pomocy swym podopiecznym.
Przy Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Mikołajkach działają cztery placówki diakonijne: Dom Pomocy Społecznej „Arka” i Środowiskowy Dom Samopomocy w Mikołajkach oraz Dom Pomocy Społecznej „Betezda” i Środowiskowy Dom Samopomocy w Ukcie.
Na początku marca, w trosce o bezpieczeństwo epidemiologiczne podopiecznych, Domy Pomocy Społecznej „Arka” w Mikołajkach i „Betezda” w Ukcie zostały zamknięte dla odwiedzających. Podopiecznych poproszono o niewychodzenie na zewnątrz. Po kilku dniach na szczeblu wojewódzkim zapadła decyzja o zawieszeniu działalności Środowiskowych Domów Samopomocy. – Przyjęliśmy to bardzo pozytywnie, bo istniało ryzyko, że któryś z podopiecznych przywlecze wirusa ze sobą i zarazi nie tylko osoby w ŚDS-ach, ale także mieszkańców DPS-ów, gdyż zarówno w Mikołajkach, jak i w Ukcie obie te jednostki działają pod jednym dachem – tłumaczą dyrektor DPS Edyta Juroszek i proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Mikołajkach ks. Bogusław Juroszek.
Domy Pomocy Społecznej – oprócz tego, że nie przyjmują gości i nie można z nich wyjść – funkcjonują normalnie. Pracownicy uczuleni są na utrzymanie rygoru epidemiologicznego, dezynfekcja odbywa się częściej. Normalnie toczy się życie mieszkańców, odbywa się rehabilitacja i codzienne zajęcia. – Jest to bezpieczne, gdyż placówki stały się strefami zamkniętymi dla kontaktów z zewnątrz. Nasza największa troska w tym względzie polega na tym, by nikt z pracowników nie przywlókł wirusa ze swego środowiska – mówią Edyta i Bogusław Juroszkowie.
Z biegiem czasu mieszkańcom placówek udziela się stres i poczucie niepewności. Pojawia się tęsknota za bliskimi, wielu z tych bardziej zdrowych pensjonariuszy chciałoby pójść na spacer lub na zakupy, ale to nie jest możliwe. – Żyją w świadomości trwania w pewnego rodzaju miejscu odosobnienia. Staramy się ich uspokajać, ale mamy świadomość, że wszyscy obecnie żyją w coraz większym napięciu – opowiadają Edyta i Bogusław Juroszkowie.
Podopieczni Środowiskowych Domów Samopomocy pozostają w swoich domach. Ich sytuacja jest różna w zależności od tego, czy mieszkają z rodzinami, czy są osobami samotnymi. Ośrodki wprawdzie nie działają, ale pracownicy pozostają w kontakcie z podopiecznymi, robią im zakupy i podwożą zupę w słoikach.
Największa trudność w funkcjonowaniu wszystkich placówek to stres. Problemem jest też brak wystarczającej ilości środków ochronnych, obawa o zdrowie pracowników i o to, by nie przynieśli wirusa z zewnątrz. Pojawia się też obawa o wypłacalność miast i gmin, które ponoszą koszty utrzymania mieszkańców DPS-ów.