Od października do czerwca przebywa w Polsce grupa wolontariuszy zagranicznych. Realizują oni w różnych miejscach naszego kraju projekty koordynowane przez Diakonię Polską. Jak wyglądały pierwsze tygodnie wolontariatu niektórych z nich?
Mirjam pochodzi z Kiskunhalas na Węgrzech. Swój wolontariat odbywa w Domu Opieki Kościoła Chrześcijan Baptystów „Nasz Dom” w Białymstoku. – Ciężko było mi się przyzwyczaić do niskich temperatur w tym regionie – mówi. W Domu Opieki pracuje w dni powszednie. – Moim zadaniem jest pomoc seniorom w warsztatach, jeśli czas pozwala chodzę też z nimi na spacery, razem śpiewamy, gramy, a czasem nawet gotujemy – tłumaczy. Przywołuje też obchody Dnia Seniora w październiku. – Seniorzy tańczyli, brali udział w warsztatach, śpiewali razem. To było świetne! Byli szczęśliwi i dobrze się bawili – opowiada. Zwraca też uwagę na to, że praca w Domu Opieki bywa trudna ze względu na ciężki stan zdrowia części pensjonariuszy. Niektórzy nie są w stanie sami zejść na posiłki do jadalni. Mirjam karmi ich w pokojach. – Każdy oddech sprawia im trudność. Boli mnie to, że nie jestem w stanie pomóc im bardziej. To trudna praca. Trudna w wymiarze duchowym. Bez pomocy Boga nie dałabym rady – mówi. I dodaje: – Mimo trudności, cieszę się, że tu jestem.
– Moja praca w szkole daje dużo radości, ale bywa też wyczerpująca – mówi Alexander, który przyjechał z Lipska, by być wolontariuszem w szkole podstawowej w Koninie. Od poniedziałku do piątku pracuje głównie z szkolnej świetlicy. Spędza tam czas z dziećmi, gra z nimi w gry, pomaga przy kreatywnych zajęciach. – Dwa razy w tygodniu pomagam też nauczycielce języka niemieckiego w lekcjach z drugą klasą – opowiada. Ponadto w czwartki i piątki pomaga w ognisku szkolnym. Wziął też udział w dwóch wycieczkach w uczniami. – Obie były interesujące. Podczas wyjazdu do Krakowa musiałem pchać wózek z osobą z niepełnosprawnością. To było nowe doświadczenie dla mnie. Wydaje mi się, że całkiem nieźle mi poszło – mówi. W szkole pomaga też w zajęciach teatralnych. Będzie nawet grał w sztuce. – Nauczyciel jest naprawdę świetny. Niesamowicie posługuje się mową ciała – tłumaczy.
W szkole w Koninie swój wolontariat odbywa również Zoé ze Stasbourga. Podobnie, jak Alexander, pomaga w świetlicy, ognisku szkolnym, w lekcjach teatralnych i w wycieczkach. – Przygotowałam też na lekcjach języka francuskiego kilka prezentacji o tym, jak wygląda szkoła we Francji – opowiada. Podkreśla również, że podczas pierwszych tygodni swojego wolontariatu nauczyła się dużo nowych rzeczy, a także zweryfikowała stereotypy, które miała w głowie.
W Ewangelickim Centrum Diakonijnym „Słoneczna Kraina” w Katowicach pracują dwie zagraniczne wolontariuszki: Mona z Akwizgranu i Elisa z Modiki na Sycylii. Pomagają w zajęciach dla dzieci i seniorów. Z dziećmi m.in. prowadzą warsztaty i grają w gry. – To dzieci, które borykają się z wszelkimi problemami rodzinnymi. Dlatego czasem praca z nimi oraz radzenie sobie z ich wybuchami agresji są dużym wyzwaniem. Ale bardzo miło jest widzieć, jak zaczynają mi ufać i być coraz bardziej zaangażowane w relację ze mną – tłumaczy Mona. Wraz z Elisą przygotowały też swoje zajęcia: naukę języka angielskiego i warsztaty. – Oczywiście wciąż mamy problemy z językiem i czasem trudno jest nam się skomunikować z dziećmi czy niemówiącymi po angielsku pracownikami. Jednak w większości przypadków dajemy sobie z tym radę przy pomocy kombinacji słów polskich i angielskich oraz gestykulacji – opowiada Mona.
Wolontariusze mają też możliwość nauki języka polskiego i spotykania się z rówieśnikami. Mirjam, Mona i Elisa chodzą na spotkania ze studentami. – Te wieczory są bardzo miłe, ponieważ wszyscy mają tam otwarte umysły i szukają kontaktu. Zawsze jest więc z kim porozmawiać. Można tam spotkać ludzi z różnych krajów – mówi Mona.
mk
Czytaj też: