„Ludu mej górnośląskiej Ojczyzny, wśród dymów i mgły, Tobie chcę być wierna po kres moich dni. Oddaję Ci me serce i całe swe życie, me siły i moją miłość chcę Ci dać całkowicie. Twoją chcę być zawsze po kres moich dni. Ludu Ojczyzny mojej wśród dymów i mgły”.
Autorką tych słów, której życie obejmowało lata 1866–1930, jest Ewa von Tiele-Winckler, zwana Matką Ewę, fundatorka Zakładów Opiekuńczych w Miechowicach oraz założycielka ewangelickiego diakonatu, któremu nadała imię „Ostoja Pokoju” (Friedenskort). Z bardzo skromnego początku, jakim było wybudowanie w 1890 r. w Miechowicach domu opiekuńczego, dzieło Matki Ewy rozrosło się do potężnej instytucji charytatywno-misyjnej, obejmującej swoim działaniem nie tylko Europę, ale prawie wszystkie kontynenty. W Miechowicach koło Bytomia, w sercu dzieła Matki Ewy, powstał ośrodek opiekuńczy, który z czasem obejmował ponad 20 domów oraz własny szpital i kościół.
Jubileusz 100-lecia miechowickiego kościoła, obchodzony w maju tego roku skłonił mnie do przypomnienia niepospolitej postaci, jaką była Matka Ewa.
Jak to się stało, że z wątlej, wrażliwej dziewczynki wychowanej w arystokratycznej rodzinie magnatów węglowych, wyrosła silna duchowo kobieta, która poświęciła swoje życie Jezusowi Chrystusowi w służbie ludziom ubogim i cierpiącym, zwłaszcza bezdomnym dzieciom?
Odpowiedź daje sama Matka Ewa w swych „Myślach wybranych”: „Nieodzownym warunkiem wewnętrznego wzrostu jest codzienne, ciche zanurzenie się w Bogu. Wspólne spotykanie się przy Słowie Bożym i modlitwie jest korzystne i należy brać w nim udział. Ale ono nie jest w stanie zastąpić osobistych spotkań z naszym Ojcem w ciszy i skupieniu. Dlatego uważam za rzecz tak bardzo ważną praktykowanie cichego czasu, obojętne, o jakiej porze, ale każdego dnia. Nie tylko pracą i krzątaniną żyje człowiek, lecz również obcowaniem w modlitwie i czerpaniem ze Źródła Żywota. O tym musi pamiętać każde dziecko Boże”.
Matka Ewa była Bożym dzieckiem, którego życie obfitowało w błogosławione owoce. Matka Ewa okazała się Bożym narzędziem, które dokonało wielkiego dzieła, które trwa i rozwija się. I za Matką Ewą pragnę powtórzyć: „Nie o to chodzi, aby być szczęśliwym, lecz aby uszczęśliwiać innych. Nie o to chodzi, by być kochanym, lecz by kochać i być dla innych błogosławieństwem. Nie o to chodzi, by samemu używać, lecz by udzielać innym”.
Aleksandra Błahut-Kowalczyk
(na podstawie audycji radiowej z dnia 17 maja br.)