Poprzednie władze ateistyczne
wyraźnie negowały dorobek K. Lisieckiego, Janusza Korczaka i wielu
innych pedagogów, którzy nie tylko pomagali „małolatom”, ale też uczyli
ich rodziców i innych ludzi dorosłych, jak kochać dziecko i dbać o jego
godność.
Obecnie w związku z zachodzącymi zmianami m.in. na
rynku pracy, bezrobocie w Polsce na niektórych terenach sięga do 50%
osób w wieku produkcyjnym (natomiast w skali kraju jest ok. 14% osób
bezrobotnych). Ta sytuacja najgorzej odbija się na losie dzieci i
młodocianych. W kraju, na ok. 39 min obywateli, jedna czwarta
społeczeństwa nie przekroczyła 17 roku życia, „co trzecie dziecko…
żyje poniżej granicy ubóstwa, a co czwarte regularnie niedojada” [2].
Bardzo
często problem ubóstwa związany jest z liczbą dzieci: dotyczy on ok.
50% rodzin z dwojgiem dzieci, 68% z trojgiem i aż 85.% z czworgiem i
więcej dzieci. Z badań Głównego Urzędu Statystycznego za 1998 rok
wynika, że poniżej minimum socjalnego żyje ze swoimi dziećmi 55%
samotnych matek.
W Polsce niektóre problemy społeczne
występują w formie ostrzejszej niż ma to miejsce w innych krajach,
Polska, podobnie jak Europa Zachodnia staje się „krajem bez ojców”. W
krajach Europy Zachodniej ojcowie odchodzą z domów zostawiając na
barkach matek troskę o wspólne potomstwo, ale otrzymują one różne
świadczenia. U nas tego rodzaju pomocy materialnej często nie ma.
Polscy psychologowie uwidaczniają inną wielką różnicę: „(…) polski
deficyt ojca rzadziej związany jest z fizyczną absencją. To głównie
trudności mieszkaniowe – a także i inne – powodują, że mężczyźni nie
wyprowadzają się z domu, ale – nie pełniąc często żadnych funkcji
ojcowskich – tylko dodatkowo destrukcyjnie wpływają na rodzinę”.
Wiele
błędów popełniły władze różnych resortów w ubiegłym systemie m.in.
przez zbyt łatwe kierowanie dzieci i młodzieży do różnych placówek
szkolno- wychowawczych. Ta tendencja nie została w pełni wyeliminowana.
W domach dziecka w ubiegłym roku znajdowało się jeszcze 18 tyś. dzieci.
Dzisiaj te placówki określa się terminem – „koszary”. To miejsce, w
którym dzieci latami pokutują za grzech zaniedbania popełniony przez
rodziców, gdyż większość „skoszarowanych” to tylko… sieroty
społeczne, tzn. dzieci, które mają co najmniej jednego rodzica. W
Polsce sądy nadal zbyt łatwo pozbawiają lub ograniczają władzę
rodzicielską i nakazują umieszczenie ich potomka w domu dziecka – to
znaczy, jak piszą wrażliwi pedagodzy: „perfidnym wyrokiem skazują
młodego człowieka na bezterminowy pobyt w izolacji od rodziny. A
przecież nawet w przypadku ludzi łamiących kodeks karny termin jest
zawsze określony”. [3]
Czy można więc dziwić się, że z
maluchów po latach wyrastają ludzie nieprzystosowani do życia, nie
umiejący nikogo pokochać, także siebie? Siostra Małgorzata Chmielewska,
która prowadzi schroniska dla bezdomnych podała, że zimą 80% wszystkich
mieszkańców to byli wychowankowie domów dziecka.
A tam, gdzie
dzieci pozostają w domach należących do enklaw biedy, jakże często
podlegają one wyizolowaniu, odrzuceniu przez zamożniejszych kolegów ze
szkoły itp. [4]
„Bywa, że 9-12-letnie dzieci utrzymują dom:
jedne kradną, inne żebrzą, jeszcze inne myją samochody. „Gorsze dzieci”
dojrzewają wcześniej, a w każdym razie wcześniej poznają ciemne strony
życia. Uczą się odpowiedzialności za siebie i bliskich w takich
warunkach, jakie zostały im dane. Ich drogą ku dorosłości i wzorcem
kariery nie jest nauka szkolna, tylko ścieżka na skróty,
gdzie łatwo wejść na drogę kolizji z prawem”. [5]
Dane
statystyczne za ubiegły rok mówią, że pogotowia opiekuńcze
zarejestrowały pobyt 10 000 dzieci, zaś w młodzieżowych ośrodkach
wychowawczych przebywało 2800 młodocianych. Byli to głównie
uciekinierzy, sprawcy kradzieży i drobnych przestępstw. Sądy dla
nieletnich skazały 1500 sprawców ciężkich przestępstw na zakłady
poprawcze. W młodzieżowych ośrodkach socjoterapii przebywało 800 osób
zagrożonych uzależnieniami. W schroniskach dla nieletnich było ich 700.
„Dzieci ulicy” to często ofiary przemocy fizycznej,
psychicznej, biedy, alkoholizmu itp. Bardzo często, gdy podrastają,
kopiują najgorsze zachowania bliskich im ludzi i jak podają doniesienia
policyjne i sądowe – w ostatnich latach coraz częściej popełniają
przestępstwa, z morderstwami rówieśników włącznie.
Z polskich
badań dotyczących podziału tej grupy według kryterium wieku, wyłaniają
się następujące etapy, na jakie „wchodzą” najczęściej „dzieci ulicy”.
Tak więc u najmłodszych, od 3 do 6 lat zaczyna się od chodzenia na
żebry, drobnych kradzieży, kłamstw. Ale w tym wieku dzieci jeszcze
szukają kontaktów z ludźmi. U siedmio-dziesięciolatków dochodzi do
przestępstw (kradzieży, przemocy, wymuszania), wąchania środków
odurzających, zachowań agresywnych (werbalnych i fizycznych). Większość
dzieci w tym wieku nie akceptuje szkoły. Należą one przeważnie do
silnie zaburzonych pod względem emocjonalnym dzieci, które jednocześnie
poszukują osób mogących być dla nich autorytetem. Psychologowie
uważają, że na ogół te grupy nie są jeszcze zdemoralizowane i właściwe
pedagogiczne podejście ludzi, których mogą uznać za liderów lub z
którymi są silnie związane uczuciowo, mogą bardzo pozytywnie wpłynąć na
kształtowanie ich osobowości.
Znacznie trudniejsze jest już
oddziaływanie na nieco starszych nastolatków. W tym okresie ich życia
następuje tworzenie się grup subkulturowych, przestępczych, dochodzi do
poważniejszych kradzieży, bywają przestępstwa typu bójki, pobicia,
rozbój, a nawet wymuszenia rozbójnicze. Dochodzi do picia alkoholu i do
zażywania narkotyków.
Według oceny wielu badaczy do grupy
zdemoralizowanej należy młodzież jednak na ogół od 16 do 17 roku życia.
Wówczas funkcjonuje ona w grupach przestępczych zorganizowanych, w
których pij&się dużo alkoholu, zażywa różne narkotyki, dochodzi do
pobić, rozboju, czasami samookaleczeń.
Według opinii
pedagogów, w ostatnich latach wyraźnie wzrasta liczba dziewcząt
wykazujących przejawy nieprzystosowania społecznego. [6] W zasadzie
nieznana jest dostatecznie skala zjawiska związanego z prostytucją
dziewcząt czy homoseksualizmem itp.
W ostatnich latach coraz
częstsze staje się, niestety, branie narkotyków. Ogółem przyjęto, że
pod koniec 1990 r. 21% młodzieży w wieku 13-15 lat – 24% w mieście, a
na wsi 19% – przyznało, że co najmniej raz zażyło substancji
psychoaktywnych (narkotyki, substancje odurzające), 1,5% – dziesięć i
więcej razy. Najczęściej wymieniano marihuanę, haszysz, środki wziewne
(klej) i amfetaminę. Należy nadmienić, że w 1998 r. placówki lecznicze
przyjęły 221 osób w wieku 16-19 lat z powodu zaburzeń psychicznych,
spowodowanych używaniem substancji psychoaktywnych, Wcześniej liczby te
były mniejsze. Wśród uzależnionych od narkotyków najszybciej przybywa
osób w drugiej grupie wiekowej.
W naszym kraju, zgodnie z
Międzynarodowym Raportem o Dzieciach Ulicy („National Report of Vagrant
Children”) spośród 9-milionowej grupy dzieci poniżej 18 roku życia –
1,2 min to „dzieci ulicy”. [7] Tą grupą zajmuje się wiele instytucji, w
tym organizacje międzynarodowe: Organizacja Narodów Zjednoczonych czy
rządowe. Obecnie w Polsce najważniejszą rolę odgrywają bardzo liczne i
aktywne organizacje pozarządowe. Często powstają one z poczucia
solidarności społecznej i osiągają dobre wyniki. Należy również
zaznaczyć, że ich żywot bywa nieraz krótkotrwały, ale ich miejsce
spontanicznie przejmują nowe instytucje czy placówki.
Dwuletni
program pod nazwą „Dzieci ulicy” prowadzi obecnie „Fundacja dla
Polski”. Instytucja ta została utworzona w 1990 r. i jest wspierana
przez Fondation de France, Polską Fundację Stefana Batorego, Fundację
Króla Baudouina oraz inne organizacje pozarządowe polskie i
zagraniczne, które działają na rzecz rozwoju społeczeństwa
obywatelskiego. Aktualnie w programie „Dialog dla Przyszłości”
uczestniczy młodzież z krajów Europy Zachodniej i Środkowo-Wschodniej.
Pomimo
tego, że wielu ludzi w naszym kraju nie jest obojętnych na różne
negatywne zjawiska społeczne, które są groźne szczególnie w odniesieniu
do dzieci i młodzieży, to jednak wciąż narasta zagrożenie patologią.
Stąd nasuwają się pewne konkretne wnioski do ewentualnego rozważenia.
1.
Wskazane jest podjęcie pod kierunkiem lub przy współpracy z
Eurodiakonią międzynarodowych badań dotyczących szeroko rozumianej
terapii rodzinnej dla dzieci i rodzin dysfunkcyjnych (ewentualnie ze
szczególnym uwzględnieniem członków Kościoła ewangelickiego).
2.
Obok kontynuowania tradycyjnych form opieki, niesienia pomocy
potrzebującym, w działalności diakonijnej należy zwrócić większą uwagę
również na te osoby, będące w różnym wieku, którym zagrażają
marginalizacja społeczna, patologie, załamania psychiczne itp.
3.
W szkoleniach zawodowych i społecznych pracowników diakonijnych należy
zaproponować współpracę z organizacjami i instytucjami lokalnymi, które
w różny sposób zajmują się rozwiązywaniem ujemnych zjawisk społecznych.
Są to ni.in. szkoła, policja, kuratorzy sądowi, placówki organizujące
czas wolny dzieci i młodzieży, instytucje opieki społecznej itp.
Pracownikom diakonijnym i wolontariuszom potrzebne jest zdobywanie
kwalifikacji z zakresu pedagogiki specjalnej – np. dokształcanie tzw.
„street worker”. Ważne jest także, by we własnym środowisku parafialnym
oraz lokalnym upowszechniać wiedzę nt. „dzieci ulicy” oraz włączać się
do prac nad stworzeniem modelowego programu terapii rodzinnej również w
ramach placówek działających na własnym terenie zamieszkania. Znaczenie
miałoby również zgłaszanie w prasie ewangelickiej: lokalnej i
ogólnokościelnej własnych propozycji rozwiązań trudnych problemów
społecznych.
Obliczono, że w Polsce „dzieci ulicy” stanowią
ok. 13 % populacji w wieku od 3 do 18 roku życia. Jakie mają szansę na
dobre, godne życie w wieku dojrzałym?
Wanda Falk
1. Por. „Polityka” nr 12 z 21 marca 1998 r.
2. Wg obliczeń Jantorskiego. Por. referat W. Falk „Kinder in Polen”, s.3.
3. Por. „Polityka” nr 4 z dnia 24 stycznia 1998 r.
4. Por. „Polityka” nr 9 z dnia 26 lutego 2000 r.
5. Tamże, s. 3.
6.
J. Pięta, Problematyka „Dzieci ulicy” w Polsce (Raport dla Fundacji
Króla Baudouina), Towarzystwo Rozwijania Aktywności Dzieci „SZANSA”, s.
4.
7. National Report on Yagrant Childern (Poland), s. 2.